niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 5: Czy może być coś gorszego od strachu przed śmiercią?



Nie mam pojęcia, jak przypadnie Wam do gustu ten mój odcinek. Jest trochę pisany tak jakby z dupy, jednak mam cichą nadzieję, że nie jest on totalną porażką. Dedykuję go Wam wszystkim. Tym co czytają tego bloga :* Dziękuję, że jesteście :* 


-Nauczyć cię? Dobrze, ale dopiero po udowodnieniu mi, że to co mówisz nie jest żadnym podstępem. Mam już pewien plan…
Uśmiechnął się szeroko, przesuwając nożem po moim policzku. Zaczęłam drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Dlaczego musiałam znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i czasie? Dotknął dłonią mojej twarzy sunąc palcem po szyi. Przerażał mnie jego wzrok. Pomimo braku w nich jakichkolwiek emocji widziałam w nich satysfakcję z tego, jak bardzo boję się tego człowieka.
-Jesteś bogata, prawda?
Spojrzałam na niego przerażona. Skąd on to wie? Rozpoznał mnie? Zaśmiał się głośno.
-Nikt normalny, nie chodzi tak ubrany po lesie.
Czy on potrafi czytać w myślach? Wstał i spojrzał na mnie z góry. Nie spuszczałam z niego wzroku. Bałam się, że tylko trochę mojej nieuwagi i zginę tutaj.
-Zabierzesz mnie do swojego domu. Radzę nie robić jakiś sztuczek, bo bez wahania zabiję całą twoją rodzinę z tobą na czele! Zabierzesz potrzebne rzeczy i kupę kasy.
-Co?! Nie mogę, rodzice skapną się!
-Gówno mnie to obchodzi. Wypłacimy pieniądze i wpłacimy je na moje konto. Kasa przy byciu mordercą cholernie się przydaje. W sumie spadłaś mi jak gwiazdka z nieba.
-Mam okraść rodziców?
-Dokładnie. No chyba, że wolisz mieć poderżnięte gardło tu i teraz...
-NIE! ZROBIĘ TO! Zrobię...
Powoli te jego drwiące uśmiech zaczynały mnie irytować. Wkurza mnie to, że on po prostu dobrze się bawi moim kosztem.
-Jaki masz plan? Co mam ci udowodnić?
Musiałam o to zapytać. Ten człowiek jest nieobliczalny, a ja wolę wiedzieć na czym stoję.
-A to.. Przebierzemy cię. Będziesz udawała dziwkę i zaproponujesz wybranemu przeze mnie mężczyźnie seks za kasę w bocznej uliczce. Tam zabijesz go nożem, który ukryty będziesz mieć pod pończochą. 
Moje oczy rozszerzyły się. M.. mam proponować swoje ciało za pieniądze? Przecież ja jeszcze nigdy nie przeżyłam swojego pierwszego razu! Obcy, zapewne obleśny facet ma mnie dotykać?! T… to jest obrzydliwe!! Odskoczyłam w bok i nie mogąc wygrać ze swoim żołądkiem zwymiotowałam. Usłyszałam nad sobą głośny śmiech.
-I ty chcesz zabijać... Może i spodoba mi się kabaret w twoim wydaniu... A teraz prowadź do domu. Wszystko po kolei i spróbuj czegoś, a zapewnię ci taką śmierć jakiej nie życzyłbym swoim najgorszym wrogom. To ode mnie zależeć będzie... czy przeżyjesz...
Myśli, że to przez myśl o zabijaniu? Niech dalej trwa w tym błędzie… Nie zamierzam go prostować. Nie chcę, aby ten mężczyzna wiedział, że jestem dziewicą. 
-Jak się nazywasz?
-L-Larisa... Stof..
-Od dziś witaj w moim świecie... Lariso..
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Przetarłam wierzchem dłoni usta. Jak ja teraz podniosę się z ziemi? Przecież moje nogi mnie nie utrzymają. W jego świecie co? Jak mam niby przez to wszystko przejść co? Przecież tak się nie da. Pytanie brzmi czy ja w ogóle mam wybór? Jasne, że nie jeśli chcę żyć, a każdy człowiek o zdrowych zmysłach chce żyć, prawda?
-Na co czekasz księżniczko? Wstawaj z tej ziemi i prowadź do swojego pałacu.
Uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że przeszły mnie dreszcze. Ten człowiek naprawdę mnie przerażał. Podtrzymując się drzewa, udało mi się wstać. Nogi dalej mi drżały, ale co na to mogłam poradzić?
-Boże, nie ociągaj się.
Pchnął mnie do przodu, że o mało się nie przewróciłam. Udało mi się jednak złapać równowagę. Spojrzałam na niego przez ramię z mordem w oczach zdmuchując z twarzy niesforne pasemka moich włosów.
-Nie ociągaj się kochana. To ja tu dyktuję zasady, a ty masz ich słuchać, dlatego rusz ten swój szczupły zadek i prowadź mnie do swojego domu.
Mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem i poprawiając suknie ruszyłam w stronę swojego domu. Jednak ciągle bałam się. Teraz nie tylko o siebie. A co jeśli ten psychopata zrobi coś mojej rodzinie, oczywiście poprzez rodzinę mam na myśli służbę w domu. Serio nie przeżyłabym tego, jakby zabił kogoś z nich na moich oczach. Zrobię wszystko, aby tak się nie stało. Szedł za mną niczym wygłodniały wilk śledzący swoją ofiarę. Nie odzywaliśmy się do siebie, a ja cały czas czułam na sobie jego wzrok.
Po kilku minutach staliśmy przed moim domem. Weszłam razem z nim do środka i od razu doskoczyła do mnie gosposia.
-Larisa gdzieś ty była?! Martwiliśmy się o ciebie.
-Na spacerze. Rodzice w domu.
-Nie. Będę dopiero jutro po południu.
Po tych słowach spojrzała na mężczyznę.
-Jestem chłopakiem Larisy. Jack Adinson.
Zatkało mnie. Patrzyłam na niego osłupiała, ale szybko się ogarnęłam, bo twarz gosposi skierowała się w moją stronę.
-Nie chciałam o tym mówić. Wiesz jacy są rodzice. Alice zrobisz nam po herbacie? Strasznie zmarzłam w tym lesie.
-Lesie?!
-No tym koło domu. Wiesz zimno tam jak cholera.
-Larisa!
-Oj no przepraszam no…
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Razem z Jackiem będziemy u mnie w pokoju.
Po tym złapałam jego dłoń, co wywołało u mnie setki nieprzyjemnych dreszczy. Biegiem ruszyłam na górę po schodach. Po otwarciu drzwi, wepchnęłam go do pokoju, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Spuściłam głowę zasłaniając włosami moją twarz. Zaczęłam drżeć.
-Przytulanie tu masz. Luksusy co? Poza tym, nie wiedziałem, że tak szybko chcesz stracić dziewictwo…
Szybko na niego spojrzałam i zaczerwieniłam się. Skąd wie, że jestem dziewicą?!
-To nie tak! Nie chcę, abyś przebywał z ważnymi dla mnie ludźmi dłużej, niż to potrzebne. I nie jestem dziewicą!
-Ciekawe, bo wiem, że jesteś.
Zaśmiał się i położył na moim wielkim, podwójnym łóżku.
-Z-zaraz przyjdę. Idę przebrać się w coś wygodniejszego.
-Chyba upadłaś na głowę, jeśli myślisz, że pozwolę na to aby chociaż na sekundę stracić cię z oczu. Przebierz się tutaj. Widzę, że masz sporo ciuchów.
Zaskoczył mnie, a zaraz po tym uśmiechnął się i wstał z łóżka. Podszedł do mnie, a ja ze strachu zamknęłam oczy. Wtedy usłyszałem przekręcany zamek. Otworzyłam oczy, a Jack – o ile w ogóle to jego prawdzie imię – wrócił na łóżko podrzucając do góry kluczyk od mojego pokoju.
-Odwróć się chociaż…
Tak wiem, że mogłam się nie przebierać. Ale suknia była niewygodna, podarta i pobrudzona. Chciałam się jej naprawdę pozbyć. Widząc, że się odwrócił, co chwila spoglądając przez ramię rozsunęłam suknie i pozwoliłam opaść jej na ziemię. Sięgnęłam leginsy z krzesła i je założyłam. Właśnie miałam brać krótki rękawek, kiedy poczułam na karku zimny metal – nóż. Zaczęłam drżeć.
-Mm…masz piękne ciało. Te idealne kształty, gładka skóra, wystające kości.
Serce trzepotało mi w piersi, jak uwięziony ptak. Stałam w bezruchu, mając ręce puszczone wzdłuż ciała. Nagle poczułam nóż na jednej, a potem na drugiej łopatce i nagle mój stanik upadł na ziemię. Od razu zrobiłam się czerwona. Szybko rękami zakryłam teraz już nagie piersi. Zamknęłam oczy i już po chwili mężczyzna odwrócił mnie przodem do siebie pchając na ścianę.
-No co jest? Przecież nie jesteś dziewicą, prawda? Więc takie rzeczy nie powinny cię zawstydzać.
Przesunął nożem od mojej szyi do mostka, ciągle mając na ustach perfidny uśmiech. Zabrał dłoń z mojej piersi i położył na niej swoją i nachylił się nade mną.
-N-nie!
Wtedy usłyszałam głośny, psychiczny śmiech tego faceta. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i spoliczkowałam go.
-Jesteś pojebany!
Uciekłam do garderoby i szybko założyłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę.