środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 6: Czy Ty w ogóle wiesz co to jest ból?

Ok. Po długiej nieobecności przybywam do Was kochani z nową notą. Nie wiem, czy sprostałam Waszym oczekiwaniom, ale oby ta. Ten rozdział dedykuję Nicoli, która powiedziała mi, że jest uzależniona od tego opowiadania. Kochana mam nadzieję, że nadal będziesz po tej nocie. Wydaje mi się, że ona nie wyszła, ale ocenisz to sama ;]


-Nauczyć cię? Dobrze, ale dopiero po udowodnieniu mi, że to co mówisz nie jest żadnym podstępem. Mam już pewien plan…
Uśmiechnąłem się szeroko, przesuwając nożem po jej policzku. Zaczęła drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Jak mnie podnieca jej strach. Nawet nie zdaje sobie ona z tego sprawy. Dotknąłem dłonią jej twarzy sunąc palcem po szyi. Była dla mnie niczym ofiara dla drapieżnika. Bała się mnie i doskonale to było widać. Była inna od zabijanych przeze mnie kobiet. Nie udawała twardej. Pokazywała po prostu swoje emocje na zewnątrz.
-Jesteś bogata, prawda?
Widząc jej przerażoną minę nie wytrzymałem i zaśmiałem się głośno.
-Nikt normalny, nie chodzi tak ubrany po lesie.
Dość kucania. Wstałem i spojrzałem na dziewczynę z góry. Wyglądała jak mały wystraszony króliczek.
-Zabierzesz mnie do swojego domu. Radzę nie robić jakiś sztuczek, bo bez wahania zabiję całą twoją rodzinę z tobą na czele! Zabierzesz potrzebne rzeczy i kupę kasy.
-Co?! Nie mogę, rodzice skapną się!
-Gówno mnie to obchodzi. Wypłacimy pieniądze i wpłacimy je na moje konto. Kasa przy byciu mordercą cholernie się przydaje. W sumie spadłaś mi jak gwiazdka z nieba.
-Mam okraść rodziców?
-Dokładnie. No chyba, że wolisz mieć poderżnięte gardło tu i teraz...
-NIE! ZROBIĘ TO! Zrobię...
Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Jak dobrze, że ta mała ma taką silną chęć przeżycia. Ciekawe, czy gdybym był normalnym człowiekiem i ktoś napadłby na mnie tak, jak ja na nią, to czy broniłbym się rękami i nogami aby tylko przeżyć…  Moje przemyślenia przerwał mi jej głos.
-Jaki masz plan? Co mam ci udowodnić?
Westchnąłem i przewróciłem oczami.
-A to.. Przebierzemy cię. Będziesz udawała dziwkę i zaproponujesz wybranemu przeze mnie mężczyźnie seks za kasę w bocznej uliczce. Tam zabijesz go nożem, który ukryty będziesz mieć pod pończochą.
Jej oczy poszerzyły się do wielkości pięciozłotówek. Uniosłem do góry brew. Dziewczyna odskoczyła  w bok i nie mogąc wygrać ze swoim żołądkiem zwymiotowała. Nie wytrzymałem. Po prostu zacząłem śmiać się, jak na psychopatę przystało.
-I ty chcesz zabijać... Może i spodoba mi się kabaret w twoim wydaniu... A teraz prowadź do domu. Wszystko po kolei i spróbuj czegoś, a zapewnię ci taką śmierć jakiej nie życzyłbym swoim najgorszym wrogom. To ode mnie zależeć będzie... czy przeżyjesz...
Przyjrzałem się jej uważnie. Nie no, muszę przyznać, że buźkę i figurę to ona ma niczego sobie.
-Jak się nazywasz?
-L-Larisa... Stof..
-Od dziś witaj w moim świecie... Lariso..
Przetarła swoje pełne usta, rozmazując tym gestem krwistą szminkę. Uśmiechnąłem się, bo najwyraźniej nie zamierzała wstać.
-Na co czekasz księżniczko? Wstawaj z tej ziemi i prowadź do swojego pałacu.
Uśmiechnął się do  niej niczym dzikie wygłodniałe zwierzę i zauważyłem, że ponownie zadrżała.  Podtrzymując się drzewa, w końcu wstała. Cała drżała. Jej strach wręcz wychodził na zewnątrz. Dobra może i mnie to jara, ale to czekanie zaczyna mnie irytować.
-Boże, nie ociągaj się.
Pchnąłem ją do przodu, a ona o mało nie zaliczyła gleby. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że jednak złapała równowagę. Spojrzała na mnie przez ramię z mordem w oczach zdmuchując z twarzy niesforne pasemka włosów. Zaśmiałem się pod nosem, bo wyglądała z tą miną naprawdę komicznie.
-Nie ociągaj się kochana. To ja tu dyktuję zasady, a ty masz ich słuchać, dlatego rusz ten swój szczupły zadek i prowadź mnie do swojego domu.
Mruknęła coś pod nosem, jednak nie zrozumiałem co. Ruszyła przed siebie, łapiąc w dłonie materiał długiej sukni. Jak ona w ogóle mogła w tym chodzić po tym lesie? Mniejsza. Nie spuszczałem z niej wzroku. Wiedziałem, że może próbować coś odwalić. Nie uśmiechało mi się znowu ganiać za nią po lesie. Po kilku minutach staliśmy przed jej domem. Domem… To była normalnie forteca. Aż trudno uwierzyć, że żyją ludzie mający takie wielkie domy. Gdy tylko weszliśmy do środka, doskoczyła do nas jakaś kobieta. Stałem się od razu czujniejszy.
-Larisa gdzieś ty była?! Martwiliśmy się o ciebie.
-Na spacerze. Rodzice w domu.
-Nie. Będę dopiero jutro po południu.
Kobieta spojrzała na mnie, uważnie mierząc mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Jestem chłopakiem Larisy. Jack Adinson.
Dziewczynę zatkało. Stała w miejscu z miną, która prawie wywołała u mnie parsknięcie. Jednak lata zabijania nauczyły mnie i gry aktorskiej. Kobieta spojrzała na Larisę.
-Nie chciałam o tym mówić. Wiesz jacy są rodzice. Alice zrobisz nam po herbacie? Strasznie zmarzłam w tym lesie.
-Lesie?!
-No tym koło domu. Wiesz zimno tam jak cholera.
-Larisa!
-Oj no przepraszam no…
Przewróciła oczami, jak rozwydrzony bachor. Cóż, pewnie nim jest, skoro mieszka w takim pałacu.
-Razem z Jackiem będziemy u mnie w pokoju.
Po tych słowach zaskoczyła mnie, bo złapała moją dłoń. Biegiem ruszyła na górę po schodach. Gdy  stanęliśmy przy jakiś drzwiach, otworzyła je i  wepchnęła mnie do pokoju, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Spuściła głowę zasłaniając włosami swoją twarz i zaczęła drżeć. Bała się mnie, a teraz jest sama ze mną w pokoju. Zamknęła się ze mną po to, aby w jakiś sposób ratować znajdujących się w domu ludzi. Rozejrzałem się po pokoju przypominającym wielkich rozmiarów salon.
-Przytulanie tu masz. Luksusy co? Poza tym, nie wiedziałem, że tak szybko chcesz stracić dziewictwo…
Spojrzałem na nią, a ona szybko uniosła głowę i wlepiła we mnie swoje tęczówki. Jej twarz poczerwieniała. Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.
-To nie tak! Nie chcę, abyś przebywał z ważnymi dla mnie ludźmi dłużej, niż to potrzebne. I nie jestem dziewicą!
-Ciekawe, bo wiem, że jesteś.
Zaśmiałem się i podszedłem do wielkiego łoża. Uwaliłem się na nim z szerokim uśmiechem. Czyli miałem rację, co do tego dlaczego mnie tu przyprowadziła tak szybko.
-Z-zaraz przyjdę. Idę przebrać się w coś wygodniejszego.
-Chyba upadłaś na głowę, jeśli myślisz, że pozwolę na to aby chociaż na sekundę stracić cię z oczu. Przebierz się tutaj. Widzę, że masz sporo ciuchów.
Uśmiechnąłem się i wstałem z łóżka. Podszedłem do niej, a ona ze strachu zamknęła oczy. Przekręciłem zamek w drzwiach i wziąłem kluczyk. Wróciłem na łóżko podrzucając do góry kluczyk od jej pokoju.
-Odwróć się chociaż…
Uśmiechnąłem się i przekręciłem się na drugi bok. Słyszałem jak się rozbiera i uśmiechałem się przy tym. Odczekałem chwilę i wstałem z łóżka. Byłem wyćwiczony poruszaniu się bezszelestnie. Podszedłem do niej. Była w biustonoszu i miała na sobie leginsy. Przyłożyłem do jej karku nóż, zaraz po tym jak zaszedłem ją od tyłu. Poczułem jak jej ciało drży.
-Mm…masz piękne ciało. Te idealne kształty, gładka skóra, wystające kości.
Co jakiś czas wstrzymywała oddech, chociaż kiepsko to jej wychodziło, bo ze strachu przyśpieszył jej puls. Stała w bezruchu. Bała się mnie i moich posunięć. Jednak od dziś będzie moją zabawką czy chce czy nie. Będą mógł z nią robić co tylko chcę. Z wrednym uśmiechem na twarzy, przesunąłem nożem po jej ciele. Wsunąłem go najpierw pod jedną łopatkę ocinając ramiączko od biustonosza, a potem to samo zrobiłem z drugim. Biustonosz opadł na ziemię. Dziewczyna pomimo, że była w szoku szybko zakryła rękoma piersi. Uśmiechnąłem się i oblizałem usta językiem. Odwróciłem ją przodem do siebie i pchnąłem ją na zimną ścianę.
-No co jest? Przecież nie jesteś dziewicą, prawda? Więc takie rzeczy nie powinny cię zawstydzać.
Przesunąłem nożem od jej szyi do mostka, ciągle mając na ustach perfidny uśmiech. Bawiło mnie to. Zabrałem dłoń z jej piersi i położyłem na niej swoją. Miała idealny rozmiar. Mieściła mi się w dłoni. Nachyliłem się nad nią.
-N-nie!
Słysząc to jedno głupie słowo wybuchnąłem śmiechem. Nie umiałem się powstrzymać. Wtedy ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach i… spoliczkowała mnie. Doznałem szoku, że odważyła się podnieść na mnie rękę.
-Jesteś pojebany!
Uciekła do garderoby, a ja stałem tak chwilę. Jak ta gówniara śmiała mnie tknąć?! Zrobiłem krok w jej stronę i wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. Wyjąłem kluczyk z kieszeni i podszedłem aby otworzyć. Wziąłem od kobiety tacę z ciastkami i herbatami.
-Dziękuję. Przepraszamy, ale chcemy z Larisą pobyć sami. Przebiera się teraz w garderobie. Nie pojmuję jak może ona wytrzymywać w takich sukniach.
-Ona sama ich nienawidzi. To nie będę wam przeszkadzać.
Po tych słowach kobieta odeszła. Wszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi, przekręciłem je na klucz i tacę postawiłem na stoliku. Dziewczyny nadal nie było, więc pewnie siedzi w garderobie. Powinienem dać jej nauczę. Poszedłem do pomieszczenia i nie myliłem się. Kucała w jego rogu.
-Wstawaj.
Nie musiałem dwa razy powtarzać, bo wykonała moje polecenie od razu. Podszedłem do niej i uderzyłem w twarz ręką, w której trzymałem nóż. Na jej policzku pojawiła się czerwona smuga, z której już po chwili leciała krew. Drżącą dłonią dotknęła tego miejsca i spojrzała na mnie z przerażeniem. Złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem do pokoju. Pchnąłem na łóżko z taką siłą, że aż odbiła się od materaca. Spojrzała na mnie z przerażeniem.
-Skoro tak bardzo bronisz tego swojego dziewictwa, a mnie nienawidzisz… Postanowiłem, że je sobie wezmę. Radzę nie krzyczeć, bo zabiję każdą osobę w tym domu.
-N-nie! B-błagam nie!
Odwróciła się na brzuch i już miała zebrać się do ucieczki, ale byłem szybszy od niej. Wskoczyłem na łóżko i usiadłem na jej tyłku. Rozpiąłem pasek od spodni i suwak. Nie będzie delikatności i romantyzmu. Ma zapamiętać to do końca swoich dni. Wiła się pode mną i płakała, ale nie zamierzam przestawać. Podniosłem jej głowę za włosy.
-Rycz ile chcesz, ale spróbuj krzyknąć, a nie ręczę za masakrę jaką tu zrobię. Jasne?
Milczała i płakała. Do tego cała drżała, a to powodowało, że od samego patrzenia byłem podniecony. Nigdy żadnej kobiety nie zgwałciłem. Będzie pierwszą. Do tego od dawna nie uprawiałem seksu. Jakaś przyjemność mi się należy, skoro ona ma być przy mnie. Wstałem z niej i przysunąłem ją do metalowego oparcia łóżka. Przywiązałem jej nadgarstki do poręczy i oblizałem się. Przekręciłem ją na plecy, aby na mnie patrzyła i uśmiechnąłem się.
-Nie martw się. Będzie bolało…
Wymruczałem i jednym ruchem zerwałem z niej leginsy wraz z bielizną. Koszulkę rozdarłem. Teraz nadawała się jedynie na szmatę lub do wyrzucenia. Płakała jak dziecko powtarzając ciągle jedne i te same słowa.
-Proszę… nie. Z-zrobię wszystko, tylko nie rób tego… Błagam.
Nie zamierzałem jej słuchać. Wysunąłem swojego penisa i przez chwilę masturbowałem się przed nią. Kiedy byłem już gotowy z cwanym uśmiechem spojrzałem jej w oczy.
-Powiedz papa swojej błonce.
Zaśmiałem się i rozszerzyłem jej uda. Musiałem lekko się siłować z nią, bo stawiała opór. Nawet nie wie, że jeszcze bardziej mnie tym podnieca. Byłem od niej silniejszy i nie miała szans. W końcu złapałem za członka i wszedłem w nią bez uprzedzenia i do końca. Zagryzła wargi i popłynęła z nich strużka krwi. Powstrzymała się od krzyku, a ja uśmiechnąłem się. Pochyliłem się nad nią i zacząłem zlizywać krew z rany na wardze i na policzku. Ująłem w dłonie jej szczupłe biodra i zacząłem poruszać się w niej w agresywny sposób. Taki jaki byłem. Morderca bez litości. Widziałem na pościeli krew. Nie obchodziło mnie to. Pchnąłem w nią z całej siły, aż mnie przyjemnie zabolał penis. Nie wytrzymała i krzyknęła. Spojrzałem na nią z mordem w oczach, a ona na mnie z przerażeniem.
-P-przepraszam…
Wyjęczała cicho i pokręciła głową. Cóż, wybaczę to jej bo nie ma czym zakryć ust. Ale to naprawdę mnie jara. Będę miał dwie pieczenie na jednym ogniu. Kochankę i partnerkę do zabijania. Pochyliłem się nad jej uchem.
-Dziś zamierzam odebrać ci wszystkie pierwsze razy… Przygotuj się na niezapomnianą noc kochana…
Zaśmiałem się głośno i polizałem jej ucho, nie zaprzestając ruchów bioder.