poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 8: A ciebie podnieca strach?



Dobra nota jest krótka, ale dla osób o słabych nerwach jej nie polecam. Jest naprawdę brutalna. Tych co jednak skuszą się i przeczytają mile zachęcam do komentowania. Bo nie wiem, czy w nocie nie przegięłam :D  Mam jednak nadzieję, że nie :D Chociaż ze mną to różnie bywa :D 






Uśmiechnąłem się perfidnie, czując jak jej drobne ciało drży pode mną. Tak moja droga, zabiorę ci wszystkie pierwsze razy… Po tej myśli wpiłem się w jej usta, brutalnie rozchyliłem je językiem i namiętnie zacząłem ją całować. Zaskoczyłem ją tym. O to chodziło. Oczywiście moje biodra dalej płynie poruszały się, aby dostarczać mi przyjemności z ruchów w jej pochwie. O tak… Uśmiechnąłem się przez pocałunek. Była sparaliżowana przez strach, ale jednocześnie cała drżała. Znienawidź mnie! Tak, chcę to widzieć w twoich oczach! Całując ją długo i jednocześnie posuwając myślałem nad dalszym działaniem. O tak! To będzie dobre. Przerwałem pocałunek, przekręciłem ją na brzuch i uniosłem jej biodra.
-Mmm… To też będzie twój pierwszy raz, co?
Zaśmiałem się wrednie i wepchnąłem w jej usta dwa palce. Chwilę bawiłem się jej językiem. Stwierdzając iż wystarczająco je nawilżyła, zabrałem je i jednym potarłem o jej odbyt. Zareagowała tak, jak chciałem.  
-P-przestań! Co ty… AH!
Przedarłem się palcem przez jej opór i zacząłem od razu poruszać nim w niej. Ten ból jaki wyrażało jej ciało… Dreszcze… Niemoc… Boże ale mnie to podnieca! Dołożyłem drugi palec, splunąłem na swój członek, wyjąłem oba palce i bez ogródek wszedłem w nią. Mocno, do końca i bez delikatności. Wydarła się w poduszkę. Jej szczupłe uda zaczęły mocno drżeć. Uśmiechnąłem się i od razu zacząłem ją pieprzyć.
-Chyba nie chcielibyśmy abyś zaszła w ciążę, prawda? Tak będzie bezpieczniej.
Zaśmiałem się i od razu zacząłem pchać w nią szybko i mocno. Po pokoju rozchodził się dźwięk uderzania moich bioder o jej pośladki. Patrzyłem na to, jak mój penis zagłębia się w niej i wysuwa. O tak… Przez te lata zemsty… Zapomniałem, że to może być takie przyjemne… Dziewczyna wiła się pode mną od bólu. Zagryzała poduszę, płakała i starała się nie krzyczeć. Muszę przyznać, że jest silna. Odrzuciłem do tyłu głowę i jebałem ją jeszcze szybciej, aż tylko było słychać plaskanie po pokoju. Doszedłem. Zalała mnie fala ciepła i przyjemności. Tak, to zdecydowanie było przyjemne… Wyszedłem z niej, zapiąłem spodnie i przeciągnąłem się. Dziewczyna opadła na łóżko, a z jej tyłka wyleciała sperma wymieszana z krwią. Z pochwy zaś leciała tylko krew. A to wszystko moje dzieło… Rozwiązałem jej ręce i sprzedałem klapsa w dupę.
-Zabieraj kasę i ubieraj się. Dziś będzie jeszcze jeden pierwszy raz w twoim wykonaniu.
Zerwała się do siadu i przerażona spojrzała na mnie.
-Ty chyba nie…
Nie odpowiedziałem nic. Uśmiechnąłem się jedynie szeroko poprawiając ubrania.
-D-dopiero co mnie zgwałciłeś! Nie możemy…
Słucham? Szybko nachyliłem się nad nią i spojrzałem głęboko w oczy.
-Czy mi się wydaje, czy ty właśnie mi się sprzeciwiasz?
-N-nie… po prostu… źle się czuje.
-Mam to w dupie. Ubieraj się jak kurwa.
Poszedłem do jej garderoby i wybrałem ciuchy, które najbardziej odpowiadały temu, aby wyglądała jak kurwa. Wróciłem do niej i cisnąłem szmatami na jej łóżko. Bez sprzeciwu zabrała je i poszła do łazienki. Położyłem się na łóżku i podrzucając do góry kluczyk od jej pokoju, zastanawiałem się jak sobie poradzi. To może być naprawdę bardzo ciekawe. W końcu pojawiła się wyszykowana w pokoju.
-Właśnie o takie coś chodzi. Zapierdol jeszcze kasę, weź to co potrzebne i zmywamy się stąd.
Zrobiła wszystko co jej kazałem. W domu wszyscy już spali. Udało nam się wymknąć bez najmniejszych problemów. Wsiedliśmy w taksówkę ciągle i pojechaliśmy do dzielnicy, gdzie dziwki można było spotkać najczęściej. Dałem jej nóż, który ukryła w pończosze. Pokazałem jej kogo ma zabić i tylko czekałem na efekty tego.
 -Może szybki numerek?
-Jasne. Ta boczna uliczka będzie dobra.
Weszli do bocznej uliczki, a ja za nimi niczym cień. Facet od razu zabrał się do działania.
-N-nie! Rozmyśliłam się! Puszczaj mnie!
-Chyba żartujesz?! Jesteś dziwką, więc to normalne. Nie można zgwałcić dziwki, prawda?
Dziewczyna starając się odepchnąć faceta spojrzała przed siebie. Tam gdzie stałem. Wyłoniłem się lekko z cienia budynku i spojrzałem w jej oczy z szerokim uśmiechem. Wie co ma robić.
-Powiedziałam nie!
Ugodziła go nożem, a ja aż z zadowolenia zaciągnąłem się powietrzem. Facet zrobił kilka kroków w tył. Podszedłem do dziewczyny i pochyliłem się nad jej uchem…
-Wiesz czemu go wybrałem? Gwałcił każą dziwkę w okolicy. Pozbądź się go. Ja do tego ręki nie przyłożę.
Wiedziałem, jak to na nią podziała. Byłem też ciekaw jak to zrobi. Ścisnęła mocniej nóż i podbiegła do zranionego mężczyzny. Pchnęła go, a ten przewrócił się. Rozpięła jego spodnie. Wyjęłam penisa i odcięła go. Aż jęknąłem z podniecenia. Tak, zabijanie mnie podniecało bardziej niż seks. Wydarł się, a po tym zaczęła dźgać go wszędzie. Brzuch, twarz, oczy. Krew tryskała wszędzie. Zabijała go jak typowy amator, ale to jeszcze da się zmienić. Złapałem ją za nadgarstek, w którym trzymała nóż.
-Już nie żyje.
Chyba dopiero teraz do niej dotarło co zrobiła. Patrzyła na swoje ciało pokryte krwią innego człowieka. Popłakała się obserwując ciało mężczyzny, a raczej to co z niego zostało. No i po tym stało się coś, co mnie totalnie zaskoczyło. Dziewczyna wybuchła niepohamowanym śmiechem. Wstała, odwróciła się i spojrzała mi w oczy. Aż poczułem kolejny przypływ podniecenia.
-Naucz mnie. Naucz mnie zabijać.
Przesunęła zakrwawioną dłonią po moim poliku i uśmiechnęła się. Zmarszczyłem brwi… Jej oczy… Tak to zdecydowanie to.
-Ciekawe… Twoje oczy. Zmieniły się.
Uśmiechnąłem się cwanie i wpiłem się w jej usta. Nie odepchnęła mnie. Oddała pocałunek niemal mnie pożerając. Po przerwaniu go, zlizała krew jaką zostawiła na moim policzku. Uśmiechnąłem się na to. Wsunąłem dłonie pod jej sukienkę na pośladki.
-Wiesz co robię oprócz zabijania?
-Co? Powiedź… Chcę być taka jak ty…
Zagryzła w zmysłowy sposób wargę i przesunęła palcem po moich ustach.
-Zjadam swoje ofiary, jak ludzie świnie czy krowy…
Wysyczałem w jej usta. Patrzyła na mnie chwilę zaskoczona, ale po tym jęknęła. Jej ciałem targnął dreszcz, ale nie przerażenia, zimna czy czystego strachu. Ona podnieciła się.
-Surową piję jedynie krew, jednak kawałki mięsa smażę lub gotuję…
Tuląc się do mojej piersi spojrzała na ciało mężczyzny. Kątem oka zobaczyłem, jak jej oczy błyszczały. Nie było to zwykłe światło… Ona pragnęła zrobić to co właśnie jej powiedziałem.
-Zrobiłbyś coś dla mnie?
Szepnęła i po chwili odwróciła się do mnie, z rumianymi policzkami.
-Zgwałć jego zwłoki… Gdy je będziesz gwałcił… Położę się na nich przed tobą, rozłożę nogi i zrobisz mi dobrze ustami… Proszę… Za to zrobię dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę…
Zatkało mnie… Ale i podnieciło… Cholera! Naprawdę znalazłem dobrą uczennicę. Ona serio zmieniła się nie do poznania….
-Ok…
Podszedłem do ciała i przewróciłem je na brzuch. Ściągnąłem z faceta spodnie. Jego pośladki były obleśnie obrośnięte. Skrzywiłem się na ten widok. Jednak mój członek już stał. Od tego jak go zapierdoliła… Zamoczyłem dłoń w krwi i potarłem po wyjętym wcześniej członku. Dziewczyna usiadła na plecach zamordowanego, rozłożyła przede mną nogi, wsunęła w majtki nóż i rozdarła je. Moim oczom ukazała się jej cipa… Była mokra. Naprawdę podnieciła się od tego. Uśmiechnąłem się. Wpierdoliłem kutasa w dupę umarlaka i zacząłem go jebać. Natomiast moje usta zajęły się łechtaczką Larisy. Jej suknia była skąpana w krwi… Uda, twarz, ręce… Cała była ubabrana krwią. Wyglądała tak pięknie… jęczała od tego co robiłem. Wyjęła piersi na wierzch i mokrymi od krwi dłońmi pocierała je i szczypała sutki.
-D-dojdź w nim…
-Nie mogę mała… Znajdą moje DNA…
-Oh! F-faktycznie… O tak! Szybciej!
Docisnęła moją głowę do swojego kroku i zaczęła naprawdę krzyczeć z przyjemności. Doszła drżąc na całym ciele.
-Wyjdź z niego…
Zrobiłem co chciała, bo naprawdę byłem ciekawy tego, co ona miała w głowie. Klęknęła na plecach ciała i gestem pokazała abym wstał. Bez obrzydzenia, ani innych takich, wsunęła w usta mojego penisa i zaczęła mi obciągać, patrząc mi cały czas pożądliwie w oczy. Dopiero po chwili zauważyłem, że dotyka i siebie. Nie dałem rady długo tak trwać i spuściłem się jej w usta. Przyjęła wszystko i połknęła to. Oblizała usta jak po jakimś afrodyzjaku i wstała z mężczyzny. Podeszła gdzieś i… Teraz mnie zatkało do tego stopnia, że zaśmiałem się. Dziewczyna podniosła wcześniej z ziemi odciętego sterczącego ciągle penisa i odgryzła z niego napletek, przeżuła i połknęła. Po tym śmiejąc się, podeszła do ciała i…. Tak, wsadziła własny penis kolesiowi w dupę. Po tym kopnęła go tak, aby przekręcił się na plecy.
-Już idziemy tylko jeszcze jedna sprawa…
Uniosła suknie, stanęła nad zmasakrowaną głową faceta i… Zsikała się na jego mordę. Po tym wróciła do mnie, złapała moją rękę w łokciu i wtuliła się w nią.
-Kiedy znowu kogoś zabijemy? Chcę widzieć, jak teraz ty to robisz… No i kiedy nauczysz mnie być bardziej profesjonalnym mordercą?
Zaśmiałem się i polizałem jej policzek.
-Cierpliwości moja droga… Cierpliwości… Najpierw zmienimy nazwiska, imiona i oczywiście znajdziemy przykrywkę dla kasy. 

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 7: Bo w każdym z nas jest mrok, prawda?


Przepraszam, że tak długo tu nic nie było. Przybywam do was z nową notą. Trochę krótką, ale jednak jest. Mam ostatnio problemy z weną. Ogólnie. Mam nadzieję, że to tylko tymczasowy zastój. Zapraszam Was do czytania i komentowania. Nie zabijajcie za ilość :P 


Słyszałam, jak rozmawia z gosposią. Nie słuchałam o czym, ale zaraz usłyszałam zamykane drzwi, szczęk zamka i po chwili w garderobie stał ten psychopata.
-Wstawaj.
Nie zamierzałam nie słuchać. Wstałam z podłogi od razu. Podszedł do mnie i po tym poczułam silny ból na policzku. Uderzył mnie. Jednak… Drżącą dłonią dotknęłam policzka i zobaczyłam na palcach krew. Przeraziło mnie to. Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął mnie z pokoju. Rzucił mną niczym szmacianą lalką na łóżko, aż moje ciało odbiło się od materaca. Spojrzałam na niego przerażona. Co on planuje…
-Skoro tak bardzo bronisz tego swojego dziewictwa, a mnie nienawidzisz… Postanowiłem, że je sobie wezmę. Radzę nie krzyczeć, bo zabiję każdą osobę w tym domu.
-N-nie! B-błagam, Nie!
On żartuje?! Nie może mi tego zrobić! Odwróciłam się szybko z zamiarem ucieczki, ale on był szybszy. Rzucił się na łóżko, a mi usiadł na tyłku, tym samym przyciskając swoim ciężarem do łóżka. Zaczęłam szarpać się pod nim i płakać. Nie wytrzymam tego. Niech on mi tego nie robi! Szarpnął mnie za włosy, aby odchylić moją głowę.
-Rycz ile chcesz, ale spróbuj krzyknąć, a nie ręczę za masakrę jaką tu zrobię. Jasne?
Nic nie powiedziałam. Jedyne co robiłam to cała drżałam i płakałam. Obiecuję… Zabiję go. Przy pierwszej nadarzającej się okazji go zabiję. Wstał ze mnie i przysunął mnie do poręczy łóżka. Związał mi nadgarstki a po tym przekręcił mnie na plecy. Uśmiechał się do mnie perfidnie.
-Nie martw się. Będzie bolało.
Nie kontrolowałam łez. Spływały mi po policzkach drążąc na nich drogę do brody. Drżałam cała. Jednym ruchem pozbył się moich leginsów i koszulki.
-Proszę… nie. Z-zrobię wszystko, tylko nie rób tego… Błagam.
Nie słuchał mnie. Już po chwili masturbował się przede mną, a mi było niedobrze. Uśmiechnął się do mnie cwanie.
-Powiedź papa swojej błonce.
Jego to bawiło, ale mnie ani trochę. Siłowałam się z nim, ale i tak rozszerzył mi uda i zaraz wszedł we mnie bez najmniejszej delikatności. Zagryzłam z całej siły wargi, aż popłynęła mi z nich krew. On zaczął lizać moje rany, tą na policzku i na wardze. To tak bardzo bolało. Brutalnie tarł swoim członkiem o ścianki mojej pochwy. W pewnym momencie pchnął we mnie tak mocno, że aż krzyknęłam. Kiedy to do mnie dotarło spojrzałam z przerażeniem na niego.
-P-przepraszam…
Pokręcił na boki głową i nachylił się nade mną.
-Dziś zamierzam odebrać ci wszystkie pierwsze razy… Przygotuj się na niezapomnianą noc kochana…
Zamarłam. On żartuje?! Moje pierwsze razy?! Co zamierza mi zrobić oprócz tego?! Nagle poczułam, jak wpija się w moje usta i rozchyla je językiem. Cholera! To… Zacisnęłam oczy i zaczęłam drżeć. Co on sobie myśli?! Zabiję… zabiję go! Nie wiem ile jeszcze sobie na mnie używał, ale w końcu przekręcił mnie na brzuch, a ja myślałam, że teraz zadowoli się w tej pozycji… Nawet nie wiedziałam jak cholernie się myliłam.
-Mmm… To też będzie twój pierwszy raz, co?
Zaśmiał się, a ja chciałam zapytać o co mu chodzi. Uniemożliwił mi wsuwając w usta dwa palce i bawiąc się nimi moim językiem. Po pewnym czasie je zabrał i naprał jednym na mój odbyt. Otworzyłam szeroko oczy.
-P-przestań! Co ty… AH!
Zagryzłam mocno poduszkę, która znajdowała się pode mną. Nie! Błagam niech mi tego nie robi. Poczułam jak porusza we mnie palcem, a potem dokłada drugi. Po tym usłyszałam, jak splunął i… Zrobił to. Wszedł we mnie i to nie było delikatne. Wydarłam się w poduszkę, a moje drobne uda zaczęły drżeć. Zaczął od razu poruszać się we mnie.
-Chyba nie chcielibyśmy abyś zaszła w ciążę, prawda? Tak będzie bezpieczniej.
Zaśmiał się i po tych słowach jego ruchy nabrały na sile i szybkości. Starałam się nie krzyczeć. Za to płakałam i powstrzymywałam się od jakichkolwiek dźwięków. Ta katorga wydawała mi się wiecznością. W końcu poczułam, jak me wnętrze coś zalewa. Kiedy domyśliłam się co to takiego… Chciałam zapaść się pod ziemię. Facet wyszedł ze mnie i od razu zapiął swoje spodnie, których nawet nie zdjął. Od samego początku miał to być tylko szybki numer. Opadłam na łóżko szlochając. Wtedy rozwiązał mi ręce i sprzedał klapsa w pośladek.
-Zabieraj kasę i ubieraj się. Dziś będzie jeszcze jeden pierwszy raz w twoim wykonaniu.
Szybko usiadłam na łóżku i zaskoczona spojrzałam na niego.
-Ty chyba nie…
Widząc jego szeroki uśmiech zacisnęłam palce na pościeli.
-D-dopiero co mnie zgwałciłeś! Nie możemy…
Nie skończyłam, bo jego twarz znalazła się naprzeciw mojej.
-Czy mi się wydaje, czy ty właśnie mi się sprzeciwiasz?
-N-nie… po prostu… źle się czuje.
-Mam to w dupie. Ubieraj się jak kurwa.
Po tym poszedł do garderoby, znalazł jakieś ciuchy i rzucił mi na łóżko. Spódnica zakrywająca tylko jedno udo, pończochy i bluzka odkrywająca brzuch i biust. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam się, ubrałam w to co mi dał i umalowałam wyzywająco. Kiedy wróciłam, on leżał na łóżku i podrzucał do góry kluczyk. Spojrzał na mnie.
-Właśnie o takie coś chodzi. Zapierdol jeszcze kasę, weź to co potrzebne i zmywamy się stąd.
Zrobiłam jak kazał. W domu wszyscy już spali. Udało nam się wymknąć bez najmniejszych problemów. Kiedy wsiedliśmy w taksówkę ciągle patrzyłam na dom. Miejsce będące dla mnie klatką przez tyle lat. Pojechaliśmy do dzielnicy, gdzie dziwki można było spotkać najczęściej. Dostałam nóż, który włożyłam pod pończochę ukrytego uda. Po tym tylko czekałam na wybranego faceta. Mój oprawca wskazał jakiegoś grubasa. Obleśny był. Podeszłam do niego. Nie miałam wyboru.
-Może szybki numerek?
Sama zdziwiłam się, że tak łatwo wypowiedziałam te słowa.
-Jasne. Ta boczna uliczka będzie dobra.
Kiedy tam szliśmy, ciągle czułam wzrok tego faceta. Nie wiem co stało się z mordercą, ale przepadł gdzieś. Jak tylko weszłam w uliczkę, mężczyzna pchnął mnie na ścianę i zaczął całować po szyi, ściskając piersi.
-N-nie!
Starałam się go odepchnąć.
-Rozmyśliłam się! Puszczaj mnie!
-Chyba żartujesz?! Jesteś dziwką, więc to normalne. Nie można zgwałcić dziwki, prawda?
Zaśmiał się. Nie! Nie chcę! Nie drugi raz. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam go. Stał w ciemności i uśmiechał się. Nie zamierzał mi pomagać. Wiedziałam co mam robić. Udało mi się dosięgnąć pończochy.
-Powiedziałam nie!
Dźgnęłam go w brzuch i wyjęłam nóż. Złapał się za ranę i zrobił kilka kroków.
-Wiesz czemu go wybrałem?
Usłyszałam szept przy uchu.
-Gwałcił każą dziwkę w okolicy. Pozbądź się go. Ja do tego ręki nie przyłożę.
Ścisnęłam mocniej nóż i podbiegłam do zranionego mężczyzny. Pchnęłam go, a ten przewrócił się. Rozpięłam jego spodnie. Wyjęłam penisa i odcięłam go. Wydarł się, a po tym zaczęłam dźgać go wszędzie. Brzuch, twarz, oczy. Przestałam dopiero wtedy, kiedy poczułam uścisk na nadgarstku.
-Już nie żyje.
Te słowa sprowadziły mnie na ziemię. Spojrzałam na swoje dłonie, nogi… Cała byłam we krwi. Nawet na twarzy. Mężczyzna był zmasakrowany. I wtedy odkryłam paskudną prawdę. Byłam zadowolona, że go zabiłam. Próbował mnie zgwałcić, a jeśli ten drugi mówił prawdę, to gwałcił już nie jedną kobietę. Pomimo, że płakałam… Po chwili zaczęłam śmiać się. Miałam nóż, mogłam zaatakować… Jednak nie chciałam. Poczekam na odpowiedni moment. Wstałam, odwróciłam się i stanęłam twarzą twarz z mężczyzną.
-Naucz mnie. Naucz mnie zabijać.
Przesunęłam zakrwawioną dłonią po jego poliku i uśmiechnęłam się. Widziałam, jak zmarszczył brwi.
-Ciekawe… Twoje oczy. Zmieniły się.
Uśmiechnął się cwanie i wpił się w moje usta. Powinnam go odepchnąć, wbić nóż, przecież dopiero co mnie zgwałcił. Nie zrobiłam tego. Postąpiłam zupełnie inaczej. Oddałam pocałunek, a po skończeniu go… Zlizałam polizałam jego policzek w miejscu gdzie zostawiłam ślady krwi. 

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 6: Czy Ty w ogóle wiesz co to jest ból?

Ok. Po długiej nieobecności przybywam do Was kochani z nową notą. Nie wiem, czy sprostałam Waszym oczekiwaniom, ale oby ta. Ten rozdział dedykuję Nicoli, która powiedziała mi, że jest uzależniona od tego opowiadania. Kochana mam nadzieję, że nadal będziesz po tej nocie. Wydaje mi się, że ona nie wyszła, ale ocenisz to sama ;]


-Nauczyć cię? Dobrze, ale dopiero po udowodnieniu mi, że to co mówisz nie jest żadnym podstępem. Mam już pewien plan…
Uśmiechnąłem się szeroko, przesuwając nożem po jej policzku. Zaczęła drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Jak mnie podnieca jej strach. Nawet nie zdaje sobie ona z tego sprawy. Dotknąłem dłonią jej twarzy sunąc palcem po szyi. Była dla mnie niczym ofiara dla drapieżnika. Bała się mnie i doskonale to było widać. Była inna od zabijanych przeze mnie kobiet. Nie udawała twardej. Pokazywała po prostu swoje emocje na zewnątrz.
-Jesteś bogata, prawda?
Widząc jej przerażoną minę nie wytrzymałem i zaśmiałem się głośno.
-Nikt normalny, nie chodzi tak ubrany po lesie.
Dość kucania. Wstałem i spojrzałem na dziewczynę z góry. Wyglądała jak mały wystraszony króliczek.
-Zabierzesz mnie do swojego domu. Radzę nie robić jakiś sztuczek, bo bez wahania zabiję całą twoją rodzinę z tobą na czele! Zabierzesz potrzebne rzeczy i kupę kasy.
-Co?! Nie mogę, rodzice skapną się!
-Gówno mnie to obchodzi. Wypłacimy pieniądze i wpłacimy je na moje konto. Kasa przy byciu mordercą cholernie się przydaje. W sumie spadłaś mi jak gwiazdka z nieba.
-Mam okraść rodziców?
-Dokładnie. No chyba, że wolisz mieć poderżnięte gardło tu i teraz...
-NIE! ZROBIĘ TO! Zrobię...
Uśmiechnąłem się z satysfakcją. Jak dobrze, że ta mała ma taką silną chęć przeżycia. Ciekawe, czy gdybym był normalnym człowiekiem i ktoś napadłby na mnie tak, jak ja na nią, to czy broniłbym się rękami i nogami aby tylko przeżyć…  Moje przemyślenia przerwał mi jej głos.
-Jaki masz plan? Co mam ci udowodnić?
Westchnąłem i przewróciłem oczami.
-A to.. Przebierzemy cię. Będziesz udawała dziwkę i zaproponujesz wybranemu przeze mnie mężczyźnie seks za kasę w bocznej uliczce. Tam zabijesz go nożem, który ukryty będziesz mieć pod pończochą.
Jej oczy poszerzyły się do wielkości pięciozłotówek. Uniosłem do góry brew. Dziewczyna odskoczyła  w bok i nie mogąc wygrać ze swoim żołądkiem zwymiotowała. Nie wytrzymałem. Po prostu zacząłem śmiać się, jak na psychopatę przystało.
-I ty chcesz zabijać... Może i spodoba mi się kabaret w twoim wydaniu... A teraz prowadź do domu. Wszystko po kolei i spróbuj czegoś, a zapewnię ci taką śmierć jakiej nie życzyłbym swoim najgorszym wrogom. To ode mnie zależeć będzie... czy przeżyjesz...
Przyjrzałem się jej uważnie. Nie no, muszę przyznać, że buźkę i figurę to ona ma niczego sobie.
-Jak się nazywasz?
-L-Larisa... Stof..
-Od dziś witaj w moim świecie... Lariso..
Przetarła swoje pełne usta, rozmazując tym gestem krwistą szminkę. Uśmiechnąłem się, bo najwyraźniej nie zamierzała wstać.
-Na co czekasz księżniczko? Wstawaj z tej ziemi i prowadź do swojego pałacu.
Uśmiechnął się do  niej niczym dzikie wygłodniałe zwierzę i zauważyłem, że ponownie zadrżała.  Podtrzymując się drzewa, w końcu wstała. Cała drżała. Jej strach wręcz wychodził na zewnątrz. Dobra może i mnie to jara, ale to czekanie zaczyna mnie irytować.
-Boże, nie ociągaj się.
Pchnąłem ją do przodu, a ona o mało nie zaliczyła gleby. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, że jednak złapała równowagę. Spojrzała na mnie przez ramię z mordem w oczach zdmuchując z twarzy niesforne pasemka włosów. Zaśmiałem się pod nosem, bo wyglądała z tą miną naprawdę komicznie.
-Nie ociągaj się kochana. To ja tu dyktuję zasady, a ty masz ich słuchać, dlatego rusz ten swój szczupły zadek i prowadź mnie do swojego domu.
Mruknęła coś pod nosem, jednak nie zrozumiałem co. Ruszyła przed siebie, łapiąc w dłonie materiał długiej sukni. Jak ona w ogóle mogła w tym chodzić po tym lesie? Mniejsza. Nie spuszczałem z niej wzroku. Wiedziałem, że może próbować coś odwalić. Nie uśmiechało mi się znowu ganiać za nią po lesie. Po kilku minutach staliśmy przed jej domem. Domem… To była normalnie forteca. Aż trudno uwierzyć, że żyją ludzie mający takie wielkie domy. Gdy tylko weszliśmy do środka, doskoczyła do nas jakaś kobieta. Stałem się od razu czujniejszy.
-Larisa gdzieś ty była?! Martwiliśmy się o ciebie.
-Na spacerze. Rodzice w domu.
-Nie. Będę dopiero jutro po południu.
Kobieta spojrzała na mnie, uważnie mierząc mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Jestem chłopakiem Larisy. Jack Adinson.
Dziewczynę zatkało. Stała w miejscu z miną, która prawie wywołała u mnie parsknięcie. Jednak lata zabijania nauczyły mnie i gry aktorskiej. Kobieta spojrzała na Larisę.
-Nie chciałam o tym mówić. Wiesz jacy są rodzice. Alice zrobisz nam po herbacie? Strasznie zmarzłam w tym lesie.
-Lesie?!
-No tym koło domu. Wiesz zimno tam jak cholera.
-Larisa!
-Oj no przepraszam no…
Przewróciła oczami, jak rozwydrzony bachor. Cóż, pewnie nim jest, skoro mieszka w takim pałacu.
-Razem z Jackiem będziemy u mnie w pokoju.
Po tych słowach zaskoczyła mnie, bo złapała moją dłoń. Biegiem ruszyła na górę po schodach. Gdy  stanęliśmy przy jakiś drzwiach, otworzyła je i  wepchnęła mnie do pokoju, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Spuściła głowę zasłaniając włosami swoją twarz i zaczęła drżeć. Bała się mnie, a teraz jest sama ze mną w pokoju. Zamknęła się ze mną po to, aby w jakiś sposób ratować znajdujących się w domu ludzi. Rozejrzałem się po pokoju przypominającym wielkich rozmiarów salon.
-Przytulanie tu masz. Luksusy co? Poza tym, nie wiedziałem, że tak szybko chcesz stracić dziewictwo…
Spojrzałem na nią, a ona szybko uniosła głowę i wlepiła we mnie swoje tęczówki. Jej twarz poczerwieniała. Uśmiechnąłem się jednym kącikiem ust.
-To nie tak! Nie chcę, abyś przebywał z ważnymi dla mnie ludźmi dłużej, niż to potrzebne. I nie jestem dziewicą!
-Ciekawe, bo wiem, że jesteś.
Zaśmiałem się i podszedłem do wielkiego łoża. Uwaliłem się na nim z szerokim uśmiechem. Czyli miałem rację, co do tego dlaczego mnie tu przyprowadziła tak szybko.
-Z-zaraz przyjdę. Idę przebrać się w coś wygodniejszego.
-Chyba upadłaś na głowę, jeśli myślisz, że pozwolę na to aby chociaż na sekundę stracić cię z oczu. Przebierz się tutaj. Widzę, że masz sporo ciuchów.
Uśmiechnąłem się i wstałem z łóżka. Podszedłem do niej, a ona ze strachu zamknęła oczy. Przekręciłem zamek w drzwiach i wziąłem kluczyk. Wróciłem na łóżko podrzucając do góry kluczyk od jej pokoju.
-Odwróć się chociaż…
Uśmiechnąłem się i przekręciłem się na drugi bok. Słyszałem jak się rozbiera i uśmiechałem się przy tym. Odczekałem chwilę i wstałem z łóżka. Byłem wyćwiczony poruszaniu się bezszelestnie. Podszedłem do niej. Była w biustonoszu i miała na sobie leginsy. Przyłożyłem do jej karku nóż, zaraz po tym jak zaszedłem ją od tyłu. Poczułem jak jej ciało drży.
-Mm…masz piękne ciało. Te idealne kształty, gładka skóra, wystające kości.
Co jakiś czas wstrzymywała oddech, chociaż kiepsko to jej wychodziło, bo ze strachu przyśpieszył jej puls. Stała w bezruchu. Bała się mnie i moich posunięć. Jednak od dziś będzie moją zabawką czy chce czy nie. Będą mógł z nią robić co tylko chcę. Z wrednym uśmiechem na twarzy, przesunąłem nożem po jej ciele. Wsunąłem go najpierw pod jedną łopatkę ocinając ramiączko od biustonosza, a potem to samo zrobiłem z drugim. Biustonosz opadł na ziemię. Dziewczyna pomimo, że była w szoku szybko zakryła rękoma piersi. Uśmiechnąłem się i oblizałem usta językiem. Odwróciłem ją przodem do siebie i pchnąłem ją na zimną ścianę.
-No co jest? Przecież nie jesteś dziewicą, prawda? Więc takie rzeczy nie powinny cię zawstydzać.
Przesunąłem nożem od jej szyi do mostka, ciągle mając na ustach perfidny uśmiech. Bawiło mnie to. Zabrałem dłoń z jej piersi i położyłem na niej swoją. Miała idealny rozmiar. Mieściła mi się w dłoni. Nachyliłem się nad nią.
-N-nie!
Słysząc to jedno głupie słowo wybuchnąłem śmiechem. Nie umiałem się powstrzymać. Wtedy ona spojrzała na mnie ze łzami w oczach i… spoliczkowała mnie. Doznałem szoku, że odważyła się podnieść na mnie rękę.
-Jesteś pojebany!
Uciekła do garderoby, a ja stałem tak chwilę. Jak ta gówniara śmiała mnie tknąć?! Zrobiłem krok w jej stronę i wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. Wyjąłem kluczyk z kieszeni i podszedłem aby otworzyć. Wziąłem od kobiety tacę z ciastkami i herbatami.
-Dziękuję. Przepraszamy, ale chcemy z Larisą pobyć sami. Przebiera się teraz w garderobie. Nie pojmuję jak może ona wytrzymywać w takich sukniach.
-Ona sama ich nienawidzi. To nie będę wam przeszkadzać.
Po tych słowach kobieta odeszła. Wszedłem do pokoju, zamknąłem drzwi, przekręciłem je na klucz i tacę postawiłem na stoliku. Dziewczyny nadal nie było, więc pewnie siedzi w garderobie. Powinienem dać jej nauczę. Poszedłem do pomieszczenia i nie myliłem się. Kucała w jego rogu.
-Wstawaj.
Nie musiałem dwa razy powtarzać, bo wykonała moje polecenie od razu. Podszedłem do niej i uderzyłem w twarz ręką, w której trzymałem nóż. Na jej policzku pojawiła się czerwona smuga, z której już po chwili leciała krew. Drżącą dłonią dotknęła tego miejsca i spojrzała na mnie z przerażeniem. Złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem do pokoju. Pchnąłem na łóżko z taką siłą, że aż odbiła się od materaca. Spojrzała na mnie z przerażeniem.
-Skoro tak bardzo bronisz tego swojego dziewictwa, a mnie nienawidzisz… Postanowiłem, że je sobie wezmę. Radzę nie krzyczeć, bo zabiję każdą osobę w tym domu.
-N-nie! B-błagam nie!
Odwróciła się na brzuch i już miała zebrać się do ucieczki, ale byłem szybszy od niej. Wskoczyłem na łóżko i usiadłem na jej tyłku. Rozpiąłem pasek od spodni i suwak. Nie będzie delikatności i romantyzmu. Ma zapamiętać to do końca swoich dni. Wiła się pode mną i płakała, ale nie zamierzam przestawać. Podniosłem jej głowę za włosy.
-Rycz ile chcesz, ale spróbuj krzyknąć, a nie ręczę za masakrę jaką tu zrobię. Jasne?
Milczała i płakała. Do tego cała drżała, a to powodowało, że od samego patrzenia byłem podniecony. Nigdy żadnej kobiety nie zgwałciłem. Będzie pierwszą. Do tego od dawna nie uprawiałem seksu. Jakaś przyjemność mi się należy, skoro ona ma być przy mnie. Wstałem z niej i przysunąłem ją do metalowego oparcia łóżka. Przywiązałem jej nadgarstki do poręczy i oblizałem się. Przekręciłem ją na plecy, aby na mnie patrzyła i uśmiechnąłem się.
-Nie martw się. Będzie bolało…
Wymruczałem i jednym ruchem zerwałem z niej leginsy wraz z bielizną. Koszulkę rozdarłem. Teraz nadawała się jedynie na szmatę lub do wyrzucenia. Płakała jak dziecko powtarzając ciągle jedne i te same słowa.
-Proszę… nie. Z-zrobię wszystko, tylko nie rób tego… Błagam.
Nie zamierzałem jej słuchać. Wysunąłem swojego penisa i przez chwilę masturbowałem się przed nią. Kiedy byłem już gotowy z cwanym uśmiechem spojrzałem jej w oczy.
-Powiedz papa swojej błonce.
Zaśmiałem się i rozszerzyłem jej uda. Musiałem lekko się siłować z nią, bo stawiała opór. Nawet nie wie, że jeszcze bardziej mnie tym podnieca. Byłem od niej silniejszy i nie miała szans. W końcu złapałem za członka i wszedłem w nią bez uprzedzenia i do końca. Zagryzła wargi i popłynęła z nich strużka krwi. Powstrzymała się od krzyku, a ja uśmiechnąłem się. Pochyliłem się nad nią i zacząłem zlizywać krew z rany na wardze i na policzku. Ująłem w dłonie jej szczupłe biodra i zacząłem poruszać się w niej w agresywny sposób. Taki jaki byłem. Morderca bez litości. Widziałem na pościeli krew. Nie obchodziło mnie to. Pchnąłem w nią z całej siły, aż mnie przyjemnie zabolał penis. Nie wytrzymała i krzyknęła. Spojrzałem na nią z mordem w oczach, a ona na mnie z przerażeniem.
-P-przepraszam…
Wyjęczała cicho i pokręciła głową. Cóż, wybaczę to jej bo nie ma czym zakryć ust. Ale to naprawdę mnie jara. Będę miał dwie pieczenie na jednym ogniu. Kochankę i partnerkę do zabijania. Pochyliłem się nad jej uchem.
-Dziś zamierzam odebrać ci wszystkie pierwsze razy… Przygotuj się na niezapomnianą noc kochana…
Zaśmiałem się głośno i polizałem jej ucho, nie zaprzestając ruchów bioder.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 5: Czy może być coś gorszego od strachu przed śmiercią?



Nie mam pojęcia, jak przypadnie Wam do gustu ten mój odcinek. Jest trochę pisany tak jakby z dupy, jednak mam cichą nadzieję, że nie jest on totalną porażką. Dedykuję go Wam wszystkim. Tym co czytają tego bloga :* Dziękuję, że jesteście :* 


-Nauczyć cię? Dobrze, ale dopiero po udowodnieniu mi, że to co mówisz nie jest żadnym podstępem. Mam już pewien plan…
Uśmiechnął się szeroko, przesuwając nożem po moim policzku. Zaczęłam drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej. Dlaczego musiałam znaleźć się w nieodpowiednim miejscu i czasie? Dotknął dłonią mojej twarzy sunąc palcem po szyi. Przerażał mnie jego wzrok. Pomimo braku w nich jakichkolwiek emocji widziałam w nich satysfakcję z tego, jak bardzo boję się tego człowieka.
-Jesteś bogata, prawda?
Spojrzałam na niego przerażona. Skąd on to wie? Rozpoznał mnie? Zaśmiał się głośno.
-Nikt normalny, nie chodzi tak ubrany po lesie.
Czy on potrafi czytać w myślach? Wstał i spojrzał na mnie z góry. Nie spuszczałam z niego wzroku. Bałam się, że tylko trochę mojej nieuwagi i zginę tutaj.
-Zabierzesz mnie do swojego domu. Radzę nie robić jakiś sztuczek, bo bez wahania zabiję całą twoją rodzinę z tobą na czele! Zabierzesz potrzebne rzeczy i kupę kasy.
-Co?! Nie mogę, rodzice skapną się!
-Gówno mnie to obchodzi. Wypłacimy pieniądze i wpłacimy je na moje konto. Kasa przy byciu mordercą cholernie się przydaje. W sumie spadłaś mi jak gwiazdka z nieba.
-Mam okraść rodziców?
-Dokładnie. No chyba, że wolisz mieć poderżnięte gardło tu i teraz...
-NIE! ZROBIĘ TO! Zrobię...
Powoli te jego drwiące uśmiech zaczynały mnie irytować. Wkurza mnie to, że on po prostu dobrze się bawi moim kosztem.
-Jaki masz plan? Co mam ci udowodnić?
Musiałam o to zapytać. Ten człowiek jest nieobliczalny, a ja wolę wiedzieć na czym stoję.
-A to.. Przebierzemy cię. Będziesz udawała dziwkę i zaproponujesz wybranemu przeze mnie mężczyźnie seks za kasę w bocznej uliczce. Tam zabijesz go nożem, który ukryty będziesz mieć pod pończochą. 
Moje oczy rozszerzyły się. M.. mam proponować swoje ciało za pieniądze? Przecież ja jeszcze nigdy nie przeżyłam swojego pierwszego razu! Obcy, zapewne obleśny facet ma mnie dotykać?! T… to jest obrzydliwe!! Odskoczyłam w bok i nie mogąc wygrać ze swoim żołądkiem zwymiotowałam. Usłyszałam nad sobą głośny śmiech.
-I ty chcesz zabijać... Może i spodoba mi się kabaret w twoim wydaniu... A teraz prowadź do domu. Wszystko po kolei i spróbuj czegoś, a zapewnię ci taką śmierć jakiej nie życzyłbym swoim najgorszym wrogom. To ode mnie zależeć będzie... czy przeżyjesz...
Myśli, że to przez myśl o zabijaniu? Niech dalej trwa w tym błędzie… Nie zamierzam go prostować. Nie chcę, aby ten mężczyzna wiedział, że jestem dziewicą. 
-Jak się nazywasz?
-L-Larisa... Stof..
-Od dziś witaj w moim świecie... Lariso..
Moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Przetarłam wierzchem dłoni usta. Jak ja teraz podniosę się z ziemi? Przecież moje nogi mnie nie utrzymają. W jego świecie co? Jak mam niby przez to wszystko przejść co? Przecież tak się nie da. Pytanie brzmi czy ja w ogóle mam wybór? Jasne, że nie jeśli chcę żyć, a każdy człowiek o zdrowych zmysłach chce żyć, prawda?
-Na co czekasz księżniczko? Wstawaj z tej ziemi i prowadź do swojego pałacu.
Uśmiechnął się do mnie w taki sposób, że przeszły mnie dreszcze. Ten człowiek naprawdę mnie przerażał. Podtrzymując się drzewa, udało mi się wstać. Nogi dalej mi drżały, ale co na to mogłam poradzić?
-Boże, nie ociągaj się.
Pchnął mnie do przodu, że o mało się nie przewróciłam. Udało mi się jednak złapać równowagę. Spojrzałam na niego przez ramię z mordem w oczach zdmuchując z twarzy niesforne pasemka moich włosów.
-Nie ociągaj się kochana. To ja tu dyktuję zasady, a ty masz ich słuchać, dlatego rusz ten swój szczupły zadek i prowadź mnie do swojego domu.
Mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem i poprawiając suknie ruszyłam w stronę swojego domu. Jednak ciągle bałam się. Teraz nie tylko o siebie. A co jeśli ten psychopata zrobi coś mojej rodzinie, oczywiście poprzez rodzinę mam na myśli służbę w domu. Serio nie przeżyłabym tego, jakby zabił kogoś z nich na moich oczach. Zrobię wszystko, aby tak się nie stało. Szedł za mną niczym wygłodniały wilk śledzący swoją ofiarę. Nie odzywaliśmy się do siebie, a ja cały czas czułam na sobie jego wzrok.
Po kilku minutach staliśmy przed moim domem. Weszłam razem z nim do środka i od razu doskoczyła do mnie gosposia.
-Larisa gdzieś ty była?! Martwiliśmy się o ciebie.
-Na spacerze. Rodzice w domu.
-Nie. Będę dopiero jutro po południu.
Po tych słowach spojrzała na mężczyznę.
-Jestem chłopakiem Larisy. Jack Adinson.
Zatkało mnie. Patrzyłam na niego osłupiała, ale szybko się ogarnęłam, bo twarz gosposi skierowała się w moją stronę.
-Nie chciałam o tym mówić. Wiesz jacy są rodzice. Alice zrobisz nam po herbacie? Strasznie zmarzłam w tym lesie.
-Lesie?!
-No tym koło domu. Wiesz zimno tam jak cholera.
-Larisa!
-Oj no przepraszam no…
Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Razem z Jackiem będziemy u mnie w pokoju.
Po tym złapałam jego dłoń, co wywołało u mnie setki nieprzyjemnych dreszczy. Biegiem ruszyłam na górę po schodach. Po otwarciu drzwi, wepchnęłam go do pokoju, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Spuściłam głowę zasłaniając włosami moją twarz. Zaczęłam drżeć.
-Przytulanie tu masz. Luksusy co? Poza tym, nie wiedziałem, że tak szybko chcesz stracić dziewictwo…
Szybko na niego spojrzałam i zaczerwieniłam się. Skąd wie, że jestem dziewicą?!
-To nie tak! Nie chcę, abyś przebywał z ważnymi dla mnie ludźmi dłużej, niż to potrzebne. I nie jestem dziewicą!
-Ciekawe, bo wiem, że jesteś.
Zaśmiał się i położył na moim wielkim, podwójnym łóżku.
-Z-zaraz przyjdę. Idę przebrać się w coś wygodniejszego.
-Chyba upadłaś na głowę, jeśli myślisz, że pozwolę na to aby chociaż na sekundę stracić cię z oczu. Przebierz się tutaj. Widzę, że masz sporo ciuchów.
Zaskoczył mnie, a zaraz po tym uśmiechnął się i wstał z łóżka. Podszedł do mnie, a ja ze strachu zamknęłam oczy. Wtedy usłyszałem przekręcany zamek. Otworzyłam oczy, a Jack – o ile w ogóle to jego prawdzie imię – wrócił na łóżko podrzucając do góry kluczyk od mojego pokoju.
-Odwróć się chociaż…
Tak wiem, że mogłam się nie przebierać. Ale suknia była niewygodna, podarta i pobrudzona. Chciałam się jej naprawdę pozbyć. Widząc, że się odwrócił, co chwila spoglądając przez ramię rozsunęłam suknie i pozwoliłam opaść jej na ziemię. Sięgnęłam leginsy z krzesła i je założyłam. Właśnie miałam brać krótki rękawek, kiedy poczułam na karku zimny metal – nóż. Zaczęłam drżeć.
-Mm…masz piękne ciało. Te idealne kształty, gładka skóra, wystające kości.
Serce trzepotało mi w piersi, jak uwięziony ptak. Stałam w bezruchu, mając ręce puszczone wzdłuż ciała. Nagle poczułam nóż na jednej, a potem na drugiej łopatce i nagle mój stanik upadł na ziemię. Od razu zrobiłam się czerwona. Szybko rękami zakryłam teraz już nagie piersi. Zamknęłam oczy i już po chwili mężczyzna odwrócił mnie przodem do siebie pchając na ścianę.
-No co jest? Przecież nie jesteś dziewicą, prawda? Więc takie rzeczy nie powinny cię zawstydzać.
Przesunął nożem od mojej szyi do mostka, ciągle mając na ustach perfidny uśmiech. Zabrał dłoń z mojej piersi i położył na niej swoją i nachylił się nade mną.
-N-nie!
Wtedy usłyszałam głośny, psychiczny śmiech tego faceta. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i spoliczkowałam go.
-Jesteś pojebany!
Uciekłam do garderoby i szybko założyłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę. 

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 4:Jesteś w stanie zabić, aby przeżyć?






Westchnąłem cicho, niemalże niedosłyszalnie i ukucnąłem obok dziewczyny, która zaraz prawdopodobnie miała zginąć. Zginąć z mojej ręki, tak jak większość kobiet. Cholernie pragnąłem zobaczyć krew spływającą po tym kruchym i jakże delikatnym, kobiecym ciele… Usłyszeć krzyki , rozpaczy i błagania, które oczywiście nic by nie dały… Mieć przed oczami jej twarz wykrzywioną w niemiłosiernym bólu, a na końcu zamordować… Dodać ją do długiej listy zamordowanych przeze mnie osób. Obserwując ją uważnie, ziewnąłem przykładając przy tym dłoń do ust. Fakt, byłem dziś dość mocno zmęczony. Pomimo, że dziś jeszcze nikogo nie zabiłem, byłem wykończony. Czym? Właściwie sam nie wiem. Przyjrzałem się załzawionym oczom dziewczyny. Nie ruszało mnie to… Kobiece łzy nigdy mnie nie poruszały. Nic nie było w stanie sprawić abym się wzruszył, by moje serce zmiękło. Nikt nie był w stanie przywrócić we mnie chociażby odrobiny człowieczeństwa. Przywrócić człowieka jakim byłem, zanim dowiedziałem się co stało się z Angel.  Tego, że zostałem pożywiony ciałem własnej siostry. W tym momencie, w tej właśnie chwili… Miałem ochotę zacząć krzyczeć na cały głos i wyrzucić z siebie to, co nagromadziło się we mnie od bardzo dawna. Jednak nie mogłem. Nie przy niej. Nie przy tej kobiecie. Wyciągnąłem powoli dłoń w jej kierunku, tak by móc odgarnąć włosy z jej twarzy. Nie znosiłem, gdy kobieta próbowała ukryć swoje emocje w dłoniach, czy tak jak ona we włosach. Kochałem patrzeć na ich emocje, które malowały się na twarzy.
-A nie pomyślałeś, że zabijając te kobiety… być może zabijasz też czyjąś siostrę?
Słysząc jej pytanie spojrzałem jej prosto w oczy i uniosłem ku górze brwi.
-Moje droga… Zawsze gdy morduję kobiety, zdaję sobie sprawę z tego, że jest ona czyjąś siostrą, matką czy córką. Przypominam sobie o siostrze i wtedy ta brutalność we mnie wzrasta… Zadaję większy ból… Nie staram się być delikatny… Można powiedzieć, że mszczę się i to ta żądza zemsty mnie nakręca…
Wywróciłem teatralnie oczami i momentalnie wstałem na równe nogi. Nigdy nie lubiłem zbyt długo kucać.
-M-mam propozycję…
-Propozycję?
Powtórzyłem cicho za nią. Byłem ciekaw, co też ma mi do zaoferowania. Jak dotąd była pierwszą kobietą, która śmiała mi cokolwiek zaoferować. Musiałem przyznać, że mnie zaciekawiła.
-T-tak… D-długo jesteś z tym sam… Zabijasz nie mając nikogo przy swoim boku… aby chociaż pochwalić się swoim… jak wnioskuję według ciebie dziełem, prawda?
Jej ciało drżało, a głos łamał się od emocji… Cóż to był za widok…
-J-jak mnie nie zabijesz… ja… ja…
Powie to w końcu? To zaczyna być irytujące…
-B-będę… dla ciebie zabijać… ja…
Po usłyszeniu owej propozycji zaśmiałem się głośno, wyobrażając sobie jak ona – delikatna, młoda, piękna, mogłaby kogokolwiek zabić.
-Chcesz zabijać?
Spytałem i momentalnie spoważniałem. To mogło być naprawdę ciekawe… Znowu obok niej ukucnąłem, dzieliły nas centymetry. Uważnie przyjrzałem się jej twarzy. Zastanawiałem się czy to podstęp, czy może mówi prawdę?
-Chcesz zabijać… Dla mnie. Proszę, proszę… Chciałbym zobaczyć, jak kogoś zabijasz. Sądzę, że dogadamy się… Ostrzegam jednak moja droga, że jeśli to jakiś podstęp… Nie wyjdzie ci on!
Warknąłem patrząc ciągle w jej błyszczące od blasku księżyca oczy.
-T-tak… Wolę zabijać niż zostać zabita…
To co mówi ma pewien sens…
-Podstęp? A jaki? Mogę zginąć z twoich rąk… Wolę żyć i zabić… tylko, że…
Spojrzała gdzieś w bok, a ja uniosłem jedną z brwi ku górze. Ponownie spojrzała mi w oczy.
-Nie zabiłam nigdy nikogo… Nie wiem, jak to się robi.. Musiałbyś mnie tego nauczyć… Nie odważyłabym się oszukać ciebie… Umówmy się, że jak mi nie… nie wyjdzie to po prostu mnie zabijesz… Na… Nauczysz mnie tego? Mając ciebie za… za nauczyciela może mi się uda…
Na moje usta wkradł się cwany uśmiech. Ta kobieta naprawdę mnie zaskakuje. Widzę po niej, ze przeraża ją to co proponuje, o mnie już nie mówiąc.
-Nauczyć cię? Dobrze, ale dopiero po udowodnieniu mi, że to co mówisz nie jest żadnym podstępem. Mam już pewien plan…
Uśmiechnąłem się szeroko, przesuwając nożem po jej delikatnym policzku. Nie zraniłem jej jednak, bo jej śliczna buźka będzie potrzebna. Sprawdzimy, jak bardzo będziesz chciała zachować swoje życie i jak daleko jesteś w stanie się posunąć. Jej drżące ciało tak cholernie mnie podniecało. Jej strach, przerażenie, niemoc... Dotknąłem dłonią jej twarzy sunąc palcem po szyi.
-Jesteś bogata, prawda?
Spojrzała na mnie przerażona, a ja zaśmiałem się głośno.
-Nikt normalny, nie chodzi tak ubrany po lesie.
Odpowiedziałem na pytanie ukryte w jej oczach. Znowu wstałem szybko i spojrzałem na nią z góry.
-Zaberzesz mnie do swojego domu. Radzę nie robić jakiś sztuczek, bo bez wahania zabiję całą twoją rodzinę z tobą na czele! Zabierzesz potrzebne rzeczy i kupę kasy.
-Co?! Nie mogę, rodzice skapną się!
-Gówno mnie to obchodzi. Wypłacimy pieniądzę i wpłacimy je na moje konto. Kasa przy byciu mordercą cholernie się przydaje. W sumie spadłaś mi jak gwiazdka z nieba.
-Mam okraść rodziców?
-Dokładnie. No chyba, że wolisz mieć poderżnięte gardło tu i teraz...
-NIE! ZROBIĘ TO! Zrobię...
Uśmiechnąłem się zadowolony. Tak sobie myślę, że w sumie przyda mi się taka zabaweczka, jak ona..
-Jaki masz plan? Co mam ci udowodnić?
-A to.. Przebierzemy cię. Będziesz udawała dziwkę i zaproponujesz wybranemu przeze mnie mężczyznie seks za kasę w bocznej uliczce. Tam zabijesz go nożem, który ukryty będziesz mieć pod pączochą.
Mój uśmiech poszerzył się, gdy tylko zobaczyłem jej przerażenie. Odskoczyła w bok i chciałem już ją łapać, ale ona tylko zwymiotowała. Zaśmiałem się głośno.
-I ty chcesz zabijać... Może i spodoba mi się kabaret w twoim wydaniu... A teraz prowadź do domu. Wszystko po kolei i spróbuj czegoś, a zapewnię ci taką śmierć jakiej nie życzyłbym swoim najgorszym wrogom. To ode mnie zależeć będzie... czy przeżyjesz...
W sumie... Jak ta mała ma na imię.
-Jak się nazywasz?
-L-Larisa... Stof..
-Od dziś witaj w moim świecie... Lariso..

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 3: Co zrobisz, aby przeżyć? Jak kurczowo potrafisz trzymać się swojego życia?


Na samym początku chciałabym was przeprosić za to, że moja notka jest taka krótka. Myślałam, że wyjdzie więcej, ale tak się nie stało. Sama trochę zawiodłam się na tym... Jeszcze raz przepraszam was ;]



Zaczęłam analizować każde wypowiedziane przez mężczyznę słowa. Poczułam pod powiekami łzy. Może? Nie chcę słyszeć takiej odpowiedzi. Opuściłam głowę drżąc jeszcze bardziej i ukryłam twarz w swoich długich, hebanowych włosach. Chcę wiedzieć co mnie czeka. Zabawne, że dopiero w takich sytuacjach człowiek docenia swoją dotychczasową egzystencję. Śmieszne jest też to ile człowiek jest w stanie zrobić, aby przeżyć.
-A nie pomyślałeś, że zabijając te kobiety... być może zabijasz też czyjąś siostrę?
Zapytałam mężczyznę, bojąc się jego reakcji. Ten uniósł jedynie do góry swoje gęste brwi. Moje ciało zaczęło już żyć własnym życiem. Dokładnie każdy jego milimetr drżał z przerażenia, jakie odczuwałam... Ze strachu... Miał trzynaście lat jak zabił. Zabija od ładnych lat i co? Będę teraz na liście jego ofiar? Nie chcę umierać. Ukucnął przede mną, a ja ze strachu mocniej ścisnęłam kolana. Bałam się, że teraz użyje na mnie swojego noża. Odgarnął  mi włosy z twarzy i teraz musiałam spojrzeć na niego.
-Moja droga... Zawsze zawsze gdy morduję kobiety, zdaję sobie sprawę z tego, że jest ona czyjąś siostrą, matką czy córką. Przypominam sobie o siostrze i wtedy ta brutalność we mnie wzrasta... Zadaję większy ból... Nie staram się być delikatny... Można powiedzieć, że mszczę się i to ta żądza zemsty mnie nakręca...
Ta odpowiedź przeraziła mnie jeszcze bardziej, o ile w ogóle było to możliwe. Czyli ma tak i teraz? Zabije mnie w brutalny sposób, jak kobiety opisane w gazetach? Zaczął boleć mnie brzuch i aż mnie lekko zemdliło... Przewrócił teatralnie oczami i wstał. Boję się... Pewnie jakbym miała teraz wstać, to nie dałabym po prostu rady... Nogi tak mi drżały, że na pewno odmówiłby mi posłuszeństwa. Spojrzałam w bok, ale musiałam coś zaproponować... Coś zrobić... Wymyślić coś tak, aby nie zdenerwować go a jednocześnie dać sobie szansę na przeżycie.
-M-mam propozycję...
Szepnęłam drżącym od emocji głosem. W oczach miałam lekkie łzy, bo chociaż starałam się być twarda, to nie wychodziło mi to.
-Propozycję?
Powtórzył za mną i uważnie przyjrzał się mi.
-T-tak.. D-długo jesteś z tym sam... Zabijasz nie mając nikogo przy swoim boku... aby chociaż pochwalić się swoim... jak wnioskuję według ciebie dziełem, prawda?
To co chciałam teraz powiedzieć, utkwiło mi w gardle niczym ość ryby. Nie mogąc powiedzieć tego patrząc mu w oczy, przekręciłam w bok głowę i objęłam swoje kolana. Moje ciało zaczęło drżeć jeszcze bardziej niż wcześniej.
-J-jak mnie nie zabijesz... ja... ja...
Cholera! Teraz to musiałam dawać mu satysfakcję. Schowałam twarz w kolanach, obejmując je jeszcze mocniej.
-B-będę... dla ciebie zabijać... z tobą ja...
Po lesie rozszedł się głośny śmiech mężczyzny. Boże co ja zaczęłam mówić?! Czy naprawdę tak kurczowo trzymałam się tego swojego nędznego życia?! To chyba było normalne... Chęć przetrwania... Jednak to co powiedziałam przerażało mnie równie mocno, co stojący nade mną mężczyzna. Mój kat przestał się śmiać.
-Chcesz zabijać?
Zapytał, a ja usłyszałam że całkowicie spoważniał. Ukucnął ponownie przede mną.
-Chcesz zabijać... Dla mnie. Proszę, proszę.. Chciałbym zobaczyć, jak kogoś zabijasz. Sądzę, że dogadamy się... Ostrzegam jednak moja droga, że jeżeli to jakiś podstęp... Nie wyjdzie ci on!
Spojrzałam w bok.
-T-tak... Wolę zabijać, niż zostać zabita...
Niestety taka była prawda, tylko że ja nie miałam żadnego pojęcia o zabijaniu. Nigdy nikogo nie zabiłam... Spojrzałam w jego lodowate oczy.
-Postęp? A jaki? Mogę zginąć z twoich rąk.. Wolę żyć i zabić... tylko, że...
Spuściłam na moment oczy, ale zaraz ponownie patrzyłam w jego twarz.
-Nie zabiłam nigdy nikogo... Nie wiem jak to się robi. Musiałbyś mnie tego wszystkiego nauczyć...
Znowu zaczęłam drżeć, ponieważ bałam się mężczyzny jak i tego na co przystaję. Na okropne morderstwa, bo zapewne tylko takie go interesowały...
-Nie odważyłabym się oszukać ciebie...
Tak, to była prawda. Wiedziałam, że jakbym to zrobiła on bez wahania zatopiłby ostrze noża w moim ciele. Zastanawiałam się tylko jak to teraz będzie... Mam opuścić dom, trzymać się jego? Czy po prostu spotykać się z nim na morderstwa? Bałam się o swoje życie, o to co mam robić... Jednak należałam do honorowych kobiet i jeśli coś powiedziałam to dotrzymywałam słowa.
-Umówmy się, że jak mi nie... nie wyjdzie to po prostu mnie zabijesz...
Po ostatnich słowach zaczęłam drżeć, jak zając napotykający drapieżnika. Przecież nie wiem, czy dam radę, ale może ta chęć przetrwania... i moja determinacja pozwolą sprostać oczekiwaniom tego mężczyzny? Mam taką nadzieję, chociaż wiem, że nadzieja matką głupich... Jednak powiadają też, że nadzieja matką głupich, ale za to kochanką odważnych. Być może to drugie bardziej odpowiada mojej obecnej sytuacji...
-Na... nauczysz mnie tego? Mając ciebie za... za nauczyciela może mi się uda...

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 2: Czy wiesz czym jest strach? Czy wiesz, jak rodzą się łzy? Jesteś przerażony? Masz gacie pełne stachu? Nie? Łżesz jak na spowiedzi!




Wspomnienia o mojej młodszej siostrze znowu powróciły, wypełniając moja głowę niemiłymi obrazami z podwójną siłą. Pomimo, że byłem bezuczuciowym potworem, to tak bardzo tęskniłem za Angel... Za jej szerokim i zawsze szczerym uśmiechem, za maleńką dziewczynką którą najzwyczajniej w świecie zabito i zjedzono... Tak, pieprzeni psychole, którzy wtargnęli do naszego domu zabijając na naszych oczach rodziców, zabili też i Angel, zjedli ją i nakarmili mnie jej zmielonym ciałem czego byłem całkowicie nieświadomy... Dowiedziałem się o tym w wieku lat osiemnastu i tamten dzień pozbawił mnie całkowicie człowieczeństwa, którego wcześniej krztą się we mnie tliła. Pomściłem ją. Zabiłem tych skurwieli. Oczywiście nie przywróciło to życia Angel, ale dzięki temu poczułem ulgę. W dniu, w którym dowiedziałem się, że po przetrzymywaniu mnie w piwnicy i głodzeniu zjadłem własną siostrę... Przysięgłem jej i sobie, że pomszczę ją własnoręcznie odbierając życie jej oprawcom. Słowa dotrzymałem. Jednak musiałem teraz uciekać. Moje czyny sprawiły, że zostałem zmuszony do opuszczenia mojej ciotki, hrabiny Walker, która była również moją kochanką. Chore? Możliwe. Jednak miałem to głęboko w dupie. Nigdy nie obchodziło mnie zdanie innych. Moja ciotka jest przekonana, że nie żyję. Może takie rozwiązanie było dla niej najlepsze... Zdaję sobie sprawę, że swoim odejściem zadałem jej cios, jednak musiałem to zrobić ponieważ uciekałem przed pierdolonymi psami. W tym momencie przed moimi oczami pojawiła się wizja mojego pierwszego zabójstwa. Zamordowałem rzeźnika łowiącego ryby. Zrobiłem to dla niej - mojej ciotki. Mógł skurwiel jej nie obrażać to żyłby dalej.
(...)
Wybrałem się na spacer po lesie, który miał mnie odprężyć. Kto normalny spaceruje o tej porze? No właśnie, a kto powiedział że ja jestem normalny? Psychopatycznego mordercy nie można nazwać człowiekiem normalnym. I pomyśleć, że stałem się taki tylko przez żądzę zemsty, którą obiecałem mojej zamordowanej siostrze. Byłem taki mały kiedy myślałem, że tylko ją zabili jednak już wtedy doskonale widziałem swoją przyszłość. Wiedziałem, że na pewno zamorduję jej oprawców. Nie wiedziałem jednak jednego... Tego, że przeciągnie się to do tego stopnia iż będę mordował niewinnych ludzi, którzy nigdy nic mi nie zrobili. Jeśli chodzi o morderstwa, to ostatnio moim celem stały się kobiety... Kocham patrzeć jak cierpią, jak krzyczą i błagają o litość, jak krew spływa po ich gładkiej skórze, jak wykrzywiają z bólu swe urocze, anielskie twarzyczki... Są one takimi kruchymi istotami... Ich śmierć była i jest rajem dla oczu takiego człowieka jak ja. Spacerując teraz po ciemnym lesie, który oświetlał tylko blask księżyca, usłyszałem nagle dźwięk łamanej gałęzi. Zdradziła ona, że nie jestem tu sam. Odwróciłem się szybko, ale moje przyzwyczajone już do ciemności oczy nikogo nie wypatrzyły. Wyjąłem zza pasa nóż z którym nigdy się nie rozstawałem i skierowałem się w stronę miejsca, gdzie wcześniej usłyszałem łamaną gałąź.  Byłem jak wygłodniała pantera. Każdy mój zmysł był wyczulony na najmniejszy ruch, czy najcichszy dźwięk. Przechodząc obok dość sporego drzewa usłyszałem, jak na moje wyostrzone zmysły, głośny i nierównomierny oddech. Spokojnie mogłem stwierdzić, że jest to kobieta. Skąd? Nawet biorąc pod uwagę fakt, że kobiety są fizycznie drobniejsze niż mężczyźni, ich płuca są wciąż proporcjonalnie mniejsze. Kobiety mają węższe drogi oddechowe, co oznacza, że trudniej wtłoczyć i wypuścić powietrze z ich płuc. W spoczynku potrzebujemy 8-10 litrów powietrza na minutę, ale podczas meczących ćwiczeń zapotrzebowanie u kobiety może wzrosnąć nawet do 120 litrów na minutę. Tak samo jest w przypadku wielkiego stresu, jaki zapewnienie obecna tu kobieta przeżywała. To niewiele w porównaniu ze sportowcem z męskiej czołówki, który wdycha nawet 240 litrów na minutę! Ponieważ podczas męczących ćwiczeń kobiety nie potrafią ‘ciężko oddychać’ tak dobrze jak mężczyźni, według badań u wielu kobiet występuje spadek ilości tlenu we krwi i w związku z tym wzrost duszności. Tak, jak wspomniałem kobiety nie potrafią 'ciężko oddychać'. W oka mgnieniu stanąłem przed nią mierząc ją swoim lodowatym spojrzeniem. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Typowy dla psychopaty...
-Wiesz, że niebezpiecznie tak spacerować lasem o tej porze?
-Tak, wiem że to niebezpieczne spacery, ale taki mam instynkt.
Westchnąłem po jej odpowiedzi. Mówiła tak, jak każda... Każda, którą mordowałem biegała po lesie. Czy te wszystkie dziewczyny błagały się o śmierć? Bo mi właśnie tak się wydawało. Zmierzyłem ją dokładnie. Idealnie ułożone włosy, ładna buźka... Jednak widząc jej suknię, ponownie uniosłem brew ku górze. Widziałem po jej ruchach, że ma zamiar uciec. Byłem już tak doskonałym mordercą, że bez problemu potrafiłem rozpoznać gesty, które zdradzały że moja ofiara ma zamiar mi zwiać. I stało się dokładnie tak, jak przewidziałem. Dziewczyna odwróciła się i zaczęła uciekać. Zaśmiałem się głośno. Postanowiłem dać jej nacieszyć się i nie pobiegłem za nią, dopóki nie zniknęła mi z oczu. Dopiero wtedy pobiegłem w kierunku, w którym ostatni raz ją widziałem.
-Hej! HeeeJ! Królewno... Nie uciekaj. Wiesz, że i tak cię znajdę. Nie utrudniaj mi tego!
Krzyknąłem i zaraz po tym po lesie rozległ się mój melodyjny, chory śmiech... Śmiech niczym psychopaty z horroru. W pewnym momencie przestałem biec, ponieważ nie mogłem pozbyć się wrażenia, że dziewczyna gdzieś tu jest... Rozejrzałem się i nie myliłem się. Zdradziła ją jej sukienka, której kawałek wystawał zza drzewa. Zakradłem się cicho, stanąłem za drzewem zza którego wystawał materiał sukienki, po to by po chwili nieco się wychylić.
- A kuku...
Szepnąłem tuż przy uchu dziewczyny i ponownie roześmiałem się, wypełniając las swoim głosem. Wyczuwałem od niej bijący strach... Kochałem to. Można powiedzieć, że strach innych mnie podniecał. Po moim "a kuku" dziewczyna odskoczyła. Kiedy upadła na ziemię potykając się o coś, cicho westchnąłem i pokręciłem na boki głową. Satysfakcjonowało mnie to, że bała się mnie... oraz to, że nie wstydziła się swojego strachu. Większość kobiet ukrywała strach, udawały silne a ona była inna. Spojrzałem w jej duże, ciemne oczy. W moich nie było żadnych emocji... Jedyne co w nich można było zobaczyć, to chłód. Chociaż nie.. Było coś jeszcze - ból... Ból na myśl o mojej młodszej, zamordowanej siostrze, której nie umiałem ochronić. Nie udało mi się to... Z tego powodu będę obwiniać się do końca życia. Widziałem, jak ręce dziewczyny drżą, a ona stara się to ukryć. Jednak nie wychodziło jej to.
-Zabijasz od dawna, prawda?
-Owszem moja droga, zabijam od dawna... Od bardzo dawna... Pierwszy raz zabiłem w wieku trzynastu lat... A później już nawet nie pamiętam... Szesnaście? Tak.. Chyba szesnaście lat miałem, kiedy zacząłem zabijać.
-Dlaczego? Sprawia ci to przyjemność? A może po prostu przywyknąłeś do tego aż tak bardzo, że stało się to twoim normalnym trybem życia?
Słysząc jej pytanie uniosłem delikatnie brew ku górze ani na chwilę nie spuszczając wzroku z jej kruchego ciała.
-I jedna i druga odpowiedź jest dobra... Zabijam bo sprawia mi to przyjemność oraz zabijam bo już tak wiele razy to robiłem, podczas dokonywania zemsty na moich i mojej siostry oprawcach, że stało się to moją codziennością... Moim uzależnieniem. Słyszałaś na pewno o serii brutalnych morderstw, jakich tu ostatnio dokonano, prawda? Ciała kobiet bestialsko obdarte ze skóry... Jak myślisz kto to zrobił?
Widziałem, że po walce z samą sobą spojrzała w końcu ponwnie w moje oczy.
-Zabijesz i mnie... Prawda?
Uśmiechnąłem się szyderczo i przejechałem palcem wzdłuż noża, który ciągle trzymałem w dłoni.
-Czy cię zabiję? Hmm... Może tak... A może nie...